Archiwum kategorii 'Ogólnie'

Analiza i agentka od nieruchomości

Znowu nie będzie „tematycznie” :)

Zmieniam biuro z naprawdę prozaicznych powodów.

Po pierwsze uważam, że za dużo płaciłem jak na „standard” jaki mi oferowali. Po drugie co miesiąc byłem zaziębiony, nawet w lecie, ponieważ w wieżowcu wytwarzał się jakiś dziwny przeciąg a pracuję przy otwartym oknie nawet w zimie. Po trzecie nie wyobrażacie sobie jak maksymalnie można popsuć sobie dzień szukając miejsca do zaparkowania 30-40 minut tak by do biura nie było dalej niż 500 metrów.

Ten ostatni powód notorycznie powtarzający się przez kilka dni przechylił u mnie szalę goryczy.

Szybka decyzja i zaczynamy szukać biura.

Wymagań nie mam wielkich, na pierwszym miejscu oczywiście – bezproblemowe parkowanie na równi z bezproblemowym dostępem do internetu.

Obejrzałem kilka miejsc, z tym w Poznaniu nie ma problem, problemem jednak był fakt, że szukałem biura małego pomiędzy 10 a 20 metrów – to miało być biuro głównie dla mnie.

Pewnego dnia znalazłem w jednym z serwisów ogłoszeniowych, ogłoszenie, które mnie zainteresowało. Telefon do pani agent (na pisanie z dużej litery sobie nie zasłużyła), miły głos, parę informacji i tak, chciałbym to obejrzeć. To był czwartek, więc umowiliśmy się na piątek.

Niestety w piątek rano miałem telefon, że pani agent nie może bo …. umawiamy się na poniedziałek na 10 godzinę. Proponuję jej, że zadzwonię rano by się upewnić, że spotkanie się odbędzie. W poniedziałek dzwonie, niestety telefon nie został odebrany.

Ciśnienie mi trochę skacze bo przecież to ja jej zapłacę, więc mogła by się postarać. O koło godziny 13 (może jakieś przyzwyczajenie :) ) oddzwania, że nie mogła. No trudno, myślę sobie, i proponuję godzinę 16.00. Usłyszałem, że musi zadzwonić czy ktoś tam będzie i zaraz oddzwania. Oddzwoniła a jakże, tylko że koło godziny 15, że niestety nie można nic obejrzeć bo zamknięte :/

Umawiamy się na wtorek, niestety kilka minut po rozmowie przypominam sobie, że jestem już umówiony i nie wiem jak się potoczy spotkanie. Przekładam więc sprawę na środę, znowu podejmuję się zadzwonić do niej koło godziny 9 rano by ustalić dokładną godzinę spotkania.

W środę dzwonię do niej o 9.30 w słuchawce słyszę, że już myślała, że rezygnowałem. Proponuje mi godzinę 10.30 ja jednak twardo protestuję bo mam parę spraw do zrobienia do tego mimo, że nie mam tam daleko różnie bywa z dojazdem w rejon, w którym usytuowane jest ten lokal do obejrzenia. Umawiamy się o 11.00 na rogu dwóch ulic.

Bardzo nie lubię się spóźniać, więc robię co mam zrobić i pędzę – jestem o 10.50 w umówionym miejscu.

Czekam…

O 11.10 dzwoni telefon:

agentka – Czemu Pana nie było na miejscu spotkania gdy ja tam byłam?

Ja – Jak to nie było jak jestem i czekam na panią od 20 minut.

agentka – Jak to Pan jest i czeka, przecież umawialiśmy sie na 10.30.

Ja – Nie na 10.30 tylko 11.00.

agentka – NIE !! (wręcz krzyczy) na 10.30. Wie Pan co nie idzie nam ta współpraca i myślę, że powinniśmy ją skończyć.

Ja – (lekko gotując się) Po pierwsze to nie żadna współpraca tylko jestem teoretycznie pani klientem i pani płacę za to by była pani na miejscu w godzinach jakich się umawialiśmy. Po drugie niech pani nie krzyczy bo sobie tego nie życzę. Rozumiem, że nie zależy pani na pieniądzach więc po co w ogóle pracuje a przez to trwoni czas innych ludzi.

agentka – (krzyk) Niech Pan nie bedzię chamski, Pan i tak był chamski podczas pierwszego telefonu, wiem, że to Pan!

Ja – Nie bardzo rozumiem o co Pani chodzi.

agentka – Miał Pan pretensje, że za dużą mamy opłatę za znalezienie lokum był Pan grubiański i chamski.

Ja – Pomyliła sobie pani mnie z kimś, nie mam ochoty już z Panią rozmawiać…

„Odłożyłem” słuchawkę maksymalnie zagotowany.

Chciałem już jechać z tego miejsca jednak jeśli mam być chamem, niech tak będzie. Postanowiłem znaleźć i wynająć ten lokal. Jak komuś nie zależy na pieniądzach, to nie mój problem.

Zaprawiony w różnych nieoczekiwanych eventach rozpocząłem analizę.

Widziałem zdjęcia lokalu z wewnątrz, wiedziałem jakie są tam okna. Wiedziałem, że lokal jest na pierwszym piętrze oraz metraż. Wiedziałem też, że budynek sam w sobie nie jest reprezentacyjny (słowa agentki) .

Niewiele danych, nieprawdaż ?

Miejsce w jakim ta osoba umówiła się ze mną wskazywało na to, że biuro te leży na tej ulicy albo poprzecznej do niej.

Dlaczego ?

Jak ktoś zna Poznań to pewnie wie gdzie jest ulica Jeleniogórska. Umówiłem się na skrzyżowaniu tej ulicy i Grunwaldzkiej (nota bene przy tej ulicy miałem poprzednie biuro). Na tym skrzyżowaniu można stanąć tylko na ulicy Jeleniogórskiej koło takiego małego marketu spożywczego. By wyjechać z niej trzeba minąć tory i wjechać na Grunwaldzką. Niestety w tym miejscu jest ona nad wyraz często zakorkowana niezależnie, w którym kierunku. Doszedłem do wniosku, że jeśli lokal musi być na tej ulicy właśnie przez problemy z wyjazdem.

Mam więc potencjalną lokalizację piętro i wygląd okien. Nie jest tak źle :) Radzę dobie z pozycjonowaniem, więc i z takimi danymi sobie poradzę.

Rozpocząłem testy :) Test polegał na tym, że wchodziłem do każdego budynku, który miał przynajmniej pierwsze piętro.

W niektórych się dziwili, w niektórych rzeczowo odpowiadali, że to nie tu, a w niektórych budynkach musiałem odwiedzić kilka pokoi by być pewnym, że tu nie ma nic do wynajęcia.

Po około 20 minutach podjechałem pod budynek, który był dla mnie kumulacją wszystkich dostępnych mi danych i nie myliłem się.

Administratora znalazłem szybko, potwierdził, że jest coś do wynajęcia, potwierdził, że ma umowę z panią agentką od nieruchomości. Obejrzałem lokale, wybrałem, podpisałem umowę jak tylko dostałem zapewnienie z Netii, że założą mi internet (rozmowa z nimi to temat na kolejny wpis ale już nie tu).

Jutro dzwonię do pani agent by jej powiedzieć, ze właśnie straciła zarobek na tym lokalu i teraz mnie może nazywać chamem.

Na ostatek, trzy lata temu miałem często zarzuty, że pozycjoner nic nie robi. Teraz nikt mi już tak nie mówi.

Z różnej maści agencjami nieruchomości mam kontakt od kilku lat przy okazji wynajmu biura, mieszkania czy też hali magazynowej, jak była mi potrzebna.

Zawsze będę twierdził, że jest to jedna z nielicznych branży, która zarabia dosłownie za nic. Klient czegoś szuka, płaci.

Klient coś chce wynająć/sprzedać, agencje dają ogłoszenie w dwóch serwisach www oraz w wewnętrznym systemie ogłoszeń dla agencji nieruchomości, czekają a jak się jakiś chętny zgłosi, łaskawie pokażą (albo nie :) ) i ten co zlecił wynajem płaci.

Czyli kto płaci, wszyscy… Pan płaci, Pani płaci i ……. też płaci.

No i na koniec, nie polecam korzystania z usług agencji nieruchomości o nazwie DOMLEX z ulicy Kramarskiej w Poznaniu a tym bardziej umawiać się z „agentką” o imieniu Agnieszka z dwojgiem nazwisk.

Ręceprecz odtybetu

Mimo, że trwa konkurs, dziś można rzec, lekko zbaczam z tematu.

Tak się patrzę na ten slogan i aż ciśnie mi się nowy „ręceprecz odolimpiady” :/

Dziś czytałem w Newsweeku, że władze Chin robią wszystko by cudzoziemców na olimpiadzie było jak najmniej.Przeznaczyli tylko 25% biletów dla obcokrajowców i bardzo ciężko je kupić.Nawet szczęśliwi posiadacze nie mogą być pewni, że pojadą bo są potworne utrudnienia w otrzymaniu wiz.

Na czas trwania igrzysk wielu „nieChińczyków” musi opuścić Chiny. Zamykane są nawet szkoły językowe i przedstawicielstwa Firm.

Dziennikarze by przywieźć sprzęt wypełniają stosy papierów. By było śmiesznie, już teraz muszą z dokładnością co do godziny określić gdzie będą wozy transmisyjne.

Przeszkód i problemów władze Chin mnożą tyle by każdemu się odechciało.

Ja rozumiem, że to wszystko związane jest ze sprawą Tybetu.

Jednak dziwnie się czytała o tych problemach. Bo przecież ta impreza jest po to by nas jednoczyć a nie dzielić.

Kilka lat temu ktoś wybrał te Państwo na organizatora. Ciekawe co teraz czują Ci decydenci…

Dzięki temu na całym świecie np wzrosły ceny stali innych materiałów budowlanych. Kto siedzi choć trochę w tej branży wie o czym piszę.

Będziemy za to płacić wiele jeszcze lat, oj wiele.

A teraz, do tego, postawa Chin to nic innego jak „ręceprecz od nas” :/
Ręce opadają …..

ręceprecz odtybetu

Hasełko na mistrzostwa, te lokalne, w pozycjonowaniu stron zamiast „ręceprecz odtybetu” powinno brzmieć „ręceprecz odnaszejOlimpiady” alby „oddajcie NamIgrzyska” lub „odTybetu poIgrzyskaPrecz”

Zrób se Pan serwer

Jak niektórzy zauważyli ostatnimi czasy serwer, na którym stoi ten blog, był mocno niestabilny. Przyznam się szczerze, że choć maszyna, na której stał była relatywnie nowa, doprowadzał mnie on już do szewskiej pasji.

W maju 2007 wymieniłem kolejny spalony serwer, jednak już od jesieni miał on jakieś „ale” co do stabilności. Co tu ukrywać, działał ściśle wg praw Murphiego:

Jeżeli coś może się popsuć, to z pewnością się popsuje.

– Jeżeli coś może się popsuć w wielu miejscach, to pierwsze uszkodzenie wystąpi tam, gdzie wyrządzi największe szkody.

dodatkowo wytworzyła się reguła:

– jeśli się popsuje to na pewno zrobi to w

a) weekend,

b) długi weekend,

c) w święta,

d) podczas urlopu kogoś, kto cię może wpuścić do serwerowni,

e) w 10 minut po tym jak się z niego wylogujesz a ponowne odwiedziny zaplanujesz za kilka dni z różnych przyczyn.

d) podczas awarii innych serwerów w serwerowni tak by nie można było się dopchać do KVMu .

Nie ma lekko :)

Sprzęt, który kupiłem na nowy serwer też dał mi nieźle w kość. Ładniutka płyta i procesor Intela, parę GB ramu, dyski PATA. Niby OK, niby cacy a jednak w początkowej fazie próby instalacji jakiejkolwiek dystrybucji Linuxa (zachciało mi się testować :/) od razu problem. Standardowe dystrybucje w wersji Stable nie obsługiwały nic do włożyłem do obudowy (dyski jako ATA tak ale jako AHCI już nie bardzo).

Zaczyna się więc zabawa w zamianę jąder podczas instalacji, później moduły, kompilacje itp itd a stojący serwer krzyczy „zmień mnie, zmień mnie bo padam” :) jak na złość tym razem nie miałem nic w zapasie, co wytrzymałoby takie obciążenie, wiec problem.

Linux rulez :).. chciało by się rzec :/

Od wczoraj jednak nowy serwerek śmiga, ramik wysycony na równi z łączem :)

Standardowo po postawieniu nowego systemu, sprawdzam każdą stronę ręcznie czy działa poprawnie (podczas testów lokalnie tylko wyrywkowo). Niby wszystko gra, a jednak jeden rodzynek się znalazł. WordPress na tym blogu postanowił odwrócić kolejność wyświetlanych wpisów i wczoraj, jeśli ktoś tu zawitał to mógł bezboleśnie zabawić się w archeologa. Ponad godzina głowienia się dwóch programistów o co chodzi + parę porad od innych a dalej jest nie tak jak być powinno :/ Dopiero aktualizacja WP do nowej wersji przyniosła pożądany efekt. Hmm może i WP chciał być wymieniony na nowszy model…

Małe statystyki:

– serwer w tej serwerowni stoi 3 lata,

– wymieniona ilość maszyn – 4 szt.

5 komputerów w 3 lata ..hmm.. tego tygryski nie lubią a tym bardziej ich kieszenie tudzież portfele. No cóż ale takie są uroki kolokacji, przy dedykach jakie posiadam, nie martwię się takimi rzeczami ale i wydajność tych maszyn, mimo nieraz teoretycznie lepszych parametrów, niż to co ja stawiam, jest gorsza. Ciekawe, nieprawdaż ?

Serwer postawiony więc wreszcie będzie czas na podsumowanie moich testów dotyczących pozycjonowania i nie tylko, niektóre może tutaj opiszę .

P.S.

Wiem, wiem, kolejna maszyna to miał być już serwer PRO firmowy ale już nie mogłem czekać :/ (to do tych co wiedzą o co chodzi :) )

Spam via wyszukiwarka

Pomysłowość spamerów, jak wiemy, jest nieograniczona. Nie śledzę „trendów” technik ani dla „spamerów wyszukiwarkowych” :) ani dla mailowych. Dziś jednak o tych drugich, niedobrych ludziach zasypujących skrzynki pocztowe tysiącami niepotrzebnym maili.

Przy porannym rytuale czytania maili i kasowania spamów, w jednym z nich zauważyłem ciekawy trick. Oczywiście mail dotyczył tego co powinienem połknąć by stać się „prawdziwym mężczyzną”. Odbiegając od tematu, dopowiem tylko, że specyfik ten to pikuś w porównaniu do butelki z magiczną zawartością, którą można kupić w Chile (bodajże) o super nazwie – „Siedem Razy Bez Wyciągania”. Nawet p. Cejrowski się uśmiał (kto ogląda „Boso przez Świat” wie pewnie o czym mówię).

To co zauważyłem, oprócz wcale nie zachęcającej mnie treści, to fakt, że link nie był bezpośredni do danej strony tylko do wyszukiwarki. W kilku do Yahoo i kilku do Google.

W przypadku Yahoo miał on postać
http://search.yahoo.com/search?p=jakis-url-.com&y=Search&fr=sfp&ei=UTF-8, efekt był taki sam, jak w przypadku mojego przykładu. Strona nie została odnaleziona, jednak adres ślicznie został wyróżniony i stał się klikalny –
„Go directly to jakis-url-.com (site may not exist)”,
mniemam, że to jest zamierzony efekt. Adres w mailu jest znanej Firmy a po wejściu po nim, pierwsze co rzuca się w oczy to i tak link do właściwej strony. W przypadku ludzi nie znających angielskiego, pomyślą, że tak ma być. Myślę, że wielu z tych co umie ten język będzie zaciekawiona sytuacją i „kliknie” czyli cel zostanie osiągnięty.

Google – tutaj spamerzy byli bardziej pomysłowi, wykorzystali mechanizm przekierowań z AdSense/AdWords (R302), url nie był widoczny a zaczynał się „normalnie” czyli od www.google.com/pagea….. Podsumowując „klient” widzi adres na Google a ląduje na stronie docelowej.

Myślę, że w obydwóch przypadkach chodzi o zwiększenie zaufania poprzez wykorzystanie wizerunku dużych i znanych Firm, co na pewno skutkuje zwiększoną ilością wejść na docelową stronę.

BTW – przy okazji miałem możliwość przetestowania tego przekierowania via Google i przyznam się szczerze, że jeśli komuś potrzebne takowe „by R302” to po 1 minucie przy monitorze będzie wiedział co, jak i dlaczego.
Jak dla mnie jednak to trochę żenujące, że tak potężna firma, tworzy mechanizm, który można wykorzystać dowolnie rotując sobie adresy wykorzystywane przez tą Firmę. Nie wierzycie ? Sprawdźcie… www.google.pl/…., google.com/…, adwors.google.com/…, video.google.com/… i ….. cokolwiek sobie wpiszecie, z istniejących adresów.

Zastanawiam się czy nie można tego mechanizmu określić „dziurą podatną na ataki XSS” a wy jak myślicie ?

Nowy wygląd

     Podczas przerwy na drugie śniadanie doszedłem do wniosku (tak glukoza wspiera myślenie :P ), że czas najwyższy zmienić „tymczasowy” layout mojego bloga. Poprzedni miał być tymczasowy a istniał ponad półtora roku :) Nic dodać nic ująć, prawdziwy pozycjoner ze mnie… ze wszystkim trzeba odczekać ciepliwie..

    Mam nadzieję, że ten jest bardziej czytelny i przyjmniejszy dla oka nie tylko dla mnie :)

« Poprzednia stronaNastępna strona »

mkane blog
Przegląd prywatności

Ta strona używa plików cookie, abyśmy mogli zapewnić Ci jak najlepsze wrażenia z użytkowania. Informacje z plików cookie są przechowywane w przeglądarce użytkownika i pełnią takie funkcje, jak rozpoznawanie użytkownika przy ponownym wejściu na naszą stronę internetową oraz pomagają naszemu zespołowi zrozumieć, które sekcje strony internetowej są dla użytkownika najbardziej interesujące i przydatne.