Posty z październik, 2008

Jak zmarnować dzień pracy

Jak wiele osób zajmujących się pozycjonowaniem posiadam dość znaczą ilość domeny internetowych. Najczęściej kupuje je w pakietach po „xx” lub „xxx” sztuk. Jednorazowe zakupy większych ilości sprawiły, że nie mam wielu terminów, w których muszę przedłużyć domeny.

Czyli tak jak lubię, wolę zastanawiać się nad sednem mojej pracy na rzecz klientów niż zaprzątać sobie głowę obsługą moich narzędzi pracy. Domeny, nie ważne jaka ilość oraz co na nich jest, są przecież tylko jednym z narzędzi jakimi się posługuję.

Oczywiście w mojej kolekcji znajdzie się „parę” domen/stron, które nie traktuję jako narzędzie.

Przechodząc do meritum tego wpisu. Niedługo nadchodzi termin przedłużenia dość znacznego pakietu domen. Pamiętałem o tym a pieniądze na to ładnie sobie czekały na dzień przelewu na ładnie oprocentowanym koncie :).

Na 30 dni przed końcem ważności domen dostałem informację przypominającą, w której była zawarta cena za przedłużenie. Trochę mnie ona zaskoczyła, ponieważ przy zakupie uzyskałem informację o cenie za przedłużenie.

Automatycznie wręcz wykręciłem numer telefonu do osoby, z którą wszystko załatwiałem u tego rejestratora. Niestety telefon nie został odebrany, nagrałem więc informację na automatyczną sekretarkę.

Czekając na odpowiedź odwiedziłem strony różnych registrantów sprawdzić jakie u nich są aktualne ceny za przedłużenie. Znalazłem na OVH całkiem przyjemną ofertę, 3,99 netto za transfer wraz z przedłużeniem na kolejny rok.

Po kilkudziesięciu minutach otrzymałem informację o kwocie przedłużnia od firmy, gdzie są aktualnie te domeny zarejestrowane. Była ona oczywiście niższa niż ta z przypomnienia ale i tak znacznie wyższa od oferty OVH.

Postanowiłem je wszystkie przetransferować i dzięki temu zaoszczędzić pewną sumę pieniędzy.

Poprosiłem o wydanie kodów AuthInfo, otrzymałem je w kolejnym dniu i rozpocząłem proces transferu.

Pierwsze wrażenie z transferem tych domen do OVH prawie pozytywne. Pisze prawie ponieważ wklejając cała listę domen, automat sprawdzający czy istnieją tak jakby się zawieszał i zamiast informacji „ok” widniał napis „operacja w trakcie”. No trudno, podzieliłem to na paczki i kopiuj/wklej dało radę temu problemowi.

Wygenerowana została faktura proforma, zapłaciłem ją natychmiast, by jak najszybciej zakończyć proces transferu.

Śpieszyłem się ponieważ zostało mało czasu do zakończenia się tych domen a jak wiemy lepiej wszelkie transfery robić minimum na 2 miesiące przed końcem bo rożnie bywa.

Kolejnego dnia pieniądze wpłynęły i OVH zaczęło działać.

W tym miejscu zaczął się dla mnie swoisty koszmar, przez który uważam zmarnowałem cały dzień.

Co tu dużo pisać, zaczęły spływać do mnie e-maile od OVH z prośba o potwierdzenie i podanie kodu AuthInfo. Tego się nie spodziewałem, dla każdej domeny dostałem jedną wiadomość.

Po wejściu na link w wiadomości dla danej domeny musiałem:

– znaleźć ją na liście z kodami (to po kilkudziesięciu minutach rozwiązałem poprzez odpowiednie posortowanie list i wiadomości – ufff)

– skopiować kod AuthInfo

– zaznaczyć checkbox „autoryzuję transfer kodem”

– wkleić kod

– poprawić nazwę właściciela (z pola wyboru)

– wybrać typ własności – firma (z pola wyboru)

– wybrać nazwę organizacji czyli firmy (z pola wyboru)

– wybrać telefon (z pola wyboru)

– wybrać adres e-mail (z pola wyboru)

– kliknąć zapisz.

Wydaje się, że czynności nie jest tak dużo, najbardziej byłem zły na to, że oprogramowanie OVH parsujące dane whois (dane nie były zmieniane) nie umiało wyłapać numeru telefonu oraz adresu e-mail do kontaktu.

Te czynności powtarzałem od około 13 do 21 godziny. Z minuty na minutę narastała moja irytacja, dlaczego nie mogę tego przeprowadzić w jednym oknie/miejscu.

Można to było rozwiązać w dwojaki sposób. Dla wszystkich domen zaznaczam jakie mają być dane „standardowe”. W moich przypadku wszystkie domeny miały te same dane, więc mam 5 kliknięć mniej i parę ruchów rolką do przewijania w myszce dla każdej domeny. Kod AuthInfo podaje osobno czyli trochę by to trwało ale na pewno nie tak długo.

Drugi sposób to import kodów dla domen i ustawienie standardowych danych byłby idealny bo cała sprawa zajęła by mi pewnie maksymalnie 10 minut.

Może się nie znam ale jak robię jedno zlecenie na transfer to fajnie jakbym wszystkie domeny obsłużył w jednym miejscu. Dane właściciela są chyba najmniej problematyczą sprawą. Wydaje mi się, że nie byłby to problemem bo wątpię by często się zdarzało, że ktoś transferuje powiedzmy 10 domen i ma inne dane dla każdej z nich.

Oczywiście uważam, że nawet jakbym siedział nad tym tydzień to by mi się opłacało przetransferować te domeny, ze względu na oszczędność w finansach.

Jednak dzisiejszy ból pleców i karku oraz swoiste „wyjałowienie” jakie odczuwam w mojej głowie potęgują moje przekonanie, że można to było zrealizować bardziej przyjaźnie dla mnie czyli klienta.

Zacząłem się też zastanawiać czy nasi rejestratorzy (OVH to francuska firma) są przygotowani na dużych graczy domenowych, przy których moja kolekcja domen to ziarenko piasku w piaskownicy.

Wiem, że mają oni rozbudowane narzędzia do obsługi domen ale to warto zrobić jak się ma ich więcej niż 10 tysięcy. A co z tymi co są pomiędzy duża ilość a 10 tys. ?

Teraz pozostaje czekać te magiczne 5 dni na „pozwolenie” na transfer (de facto zostały już 4) i rozpocząć żmudny proces ustawiania DNS bo właśnie otrzymałem informację z OVH, że nie ustawią tego z automatu nawet jakbym im przesłał listę.

W tym miejscu muszę pochwalić Firmę Active24.pl, w której zarejestrowałem transferowany pakiet. Obsługa DNS poprzez e-mail, wysyłałem im listę domen wraz z IP i po sprawie.

Wydanie kodów AuthIfo w ciągu 24h (brak lojalki), czyli totalny brak problemu (na razie) to powody jakie sprawiają, że na pewno przy kolejnych zakupach będę z nimi rozmawiał.

Analiza i agentka od nieruchomości

Znowu nie będzie „tematycznie” :)

Zmieniam biuro z naprawdę prozaicznych powodów.

Po pierwsze uważam, że za dużo płaciłem jak na „standard” jaki mi oferowali. Po drugie co miesiąc byłem zaziębiony, nawet w lecie, ponieważ w wieżowcu wytwarzał się jakiś dziwny przeciąg a pracuję przy otwartym oknie nawet w zimie. Po trzecie nie wyobrażacie sobie jak maksymalnie można popsuć sobie dzień szukając miejsca do zaparkowania 30-40 minut tak by do biura nie było dalej niż 500 metrów.

Ten ostatni powód notorycznie powtarzający się przez kilka dni przechylił u mnie szalę goryczy.

Szybka decyzja i zaczynamy szukać biura.

Wymagań nie mam wielkich, na pierwszym miejscu oczywiście – bezproblemowe parkowanie na równi z bezproblemowym dostępem do internetu.

Obejrzałem kilka miejsc, z tym w Poznaniu nie ma problem, problemem jednak był fakt, że szukałem biura małego pomiędzy 10 a 20 metrów – to miało być biuro głównie dla mnie.

Pewnego dnia znalazłem w jednym z serwisów ogłoszeniowych, ogłoszenie, które mnie zainteresowało. Telefon do pani agent (na pisanie z dużej litery sobie nie zasłużyła), miły głos, parę informacji i tak, chciałbym to obejrzeć. To był czwartek, więc umowiliśmy się na piątek.

Niestety w piątek rano miałem telefon, że pani agent nie może bo …. umawiamy się na poniedziałek na 10 godzinę. Proponuję jej, że zadzwonię rano by się upewnić, że spotkanie się odbędzie. W poniedziałek dzwonie, niestety telefon nie został odebrany.

Ciśnienie mi trochę skacze bo przecież to ja jej zapłacę, więc mogła by się postarać. O koło godziny 13 (może jakieś przyzwyczajenie :) ) oddzwania, że nie mogła. No trudno, myślę sobie, i proponuję godzinę 16.00. Usłyszałem, że musi zadzwonić czy ktoś tam będzie i zaraz oddzwania. Oddzwoniła a jakże, tylko że koło godziny 15, że niestety nie można nic obejrzeć bo zamknięte :/

Umawiamy się na wtorek, niestety kilka minut po rozmowie przypominam sobie, że jestem już umówiony i nie wiem jak się potoczy spotkanie. Przekładam więc sprawę na środę, znowu podejmuję się zadzwonić do niej koło godziny 9 rano by ustalić dokładną godzinę spotkania.

W środę dzwonię do niej o 9.30 w słuchawce słyszę, że już myślała, że rezygnowałem. Proponuje mi godzinę 10.30 ja jednak twardo protestuję bo mam parę spraw do zrobienia do tego mimo, że nie mam tam daleko różnie bywa z dojazdem w rejon, w którym usytuowane jest ten lokal do obejrzenia. Umawiamy się o 11.00 na rogu dwóch ulic.

Bardzo nie lubię się spóźniać, więc robię co mam zrobić i pędzę – jestem o 10.50 w umówionym miejscu.

Czekam…

O 11.10 dzwoni telefon:

agentka – Czemu Pana nie było na miejscu spotkania gdy ja tam byłam?

Ja – Jak to nie było jak jestem i czekam na panią od 20 minut.

agentka – Jak to Pan jest i czeka, przecież umawialiśmy sie na 10.30.

Ja – Nie na 10.30 tylko 11.00.

agentka – NIE !! (wręcz krzyczy) na 10.30. Wie Pan co nie idzie nam ta współpraca i myślę, że powinniśmy ją skończyć.

Ja – (lekko gotując się) Po pierwsze to nie żadna współpraca tylko jestem teoretycznie pani klientem i pani płacę za to by była pani na miejscu w godzinach jakich się umawialiśmy. Po drugie niech pani nie krzyczy bo sobie tego nie życzę. Rozumiem, że nie zależy pani na pieniądzach więc po co w ogóle pracuje a przez to trwoni czas innych ludzi.

agentka – (krzyk) Niech Pan nie bedzię chamski, Pan i tak był chamski podczas pierwszego telefonu, wiem, że to Pan!

Ja – Nie bardzo rozumiem o co Pani chodzi.

agentka – Miał Pan pretensje, że za dużą mamy opłatę za znalezienie lokum był Pan grubiański i chamski.

Ja – Pomyliła sobie pani mnie z kimś, nie mam ochoty już z Panią rozmawiać…

„Odłożyłem” słuchawkę maksymalnie zagotowany.

Chciałem już jechać z tego miejsca jednak jeśli mam być chamem, niech tak będzie. Postanowiłem znaleźć i wynająć ten lokal. Jak komuś nie zależy na pieniądzach, to nie mój problem.

Zaprawiony w różnych nieoczekiwanych eventach rozpocząłem analizę.

Widziałem zdjęcia lokalu z wewnątrz, wiedziałem jakie są tam okna. Wiedziałem, że lokal jest na pierwszym piętrze oraz metraż. Wiedziałem też, że budynek sam w sobie nie jest reprezentacyjny (słowa agentki) .

Niewiele danych, nieprawdaż ?

Miejsce w jakim ta osoba umówiła się ze mną wskazywało na to, że biuro te leży na tej ulicy albo poprzecznej do niej.

Dlaczego ?

Jak ktoś zna Poznań to pewnie wie gdzie jest ulica Jeleniogórska. Umówiłem się na skrzyżowaniu tej ulicy i Grunwaldzkiej (nota bene przy tej ulicy miałem poprzednie biuro). Na tym skrzyżowaniu można stanąć tylko na ulicy Jeleniogórskiej koło takiego małego marketu spożywczego. By wyjechać z niej trzeba minąć tory i wjechać na Grunwaldzką. Niestety w tym miejscu jest ona nad wyraz często zakorkowana niezależnie, w którym kierunku. Doszedłem do wniosku, że jeśli lokal musi być na tej ulicy właśnie przez problemy z wyjazdem.

Mam więc potencjalną lokalizację piętro i wygląd okien. Nie jest tak źle :) Radzę dobie z pozycjonowaniem, więc i z takimi danymi sobie poradzę.

Rozpocząłem testy :) Test polegał na tym, że wchodziłem do każdego budynku, który miał przynajmniej pierwsze piętro.

W niektórych się dziwili, w niektórych rzeczowo odpowiadali, że to nie tu, a w niektórych budynkach musiałem odwiedzić kilka pokoi by być pewnym, że tu nie ma nic do wynajęcia.

Po około 20 minutach podjechałem pod budynek, który był dla mnie kumulacją wszystkich dostępnych mi danych i nie myliłem się.

Administratora znalazłem szybko, potwierdził, że jest coś do wynajęcia, potwierdził, że ma umowę z panią agentką od nieruchomości. Obejrzałem lokale, wybrałem, podpisałem umowę jak tylko dostałem zapewnienie z Netii, że założą mi internet (rozmowa z nimi to temat na kolejny wpis ale już nie tu).

Jutro dzwonię do pani agent by jej powiedzieć, ze właśnie straciła zarobek na tym lokalu i teraz mnie może nazywać chamem.

Na ostatek, trzy lata temu miałem często zarzuty, że pozycjoner nic nie robi. Teraz nikt mi już tak nie mówi.

Z różnej maści agencjami nieruchomości mam kontakt od kilku lat przy okazji wynajmu biura, mieszkania czy też hali magazynowej, jak była mi potrzebna.

Zawsze będę twierdził, że jest to jedna z nielicznych branży, która zarabia dosłownie za nic. Klient czegoś szuka, płaci.

Klient coś chce wynająć/sprzedać, agencje dają ogłoszenie w dwóch serwisach www oraz w wewnętrznym systemie ogłoszeń dla agencji nieruchomości, czekają a jak się jakiś chętny zgłosi, łaskawie pokażą (albo nie :) ) i ten co zlecił wynajem płaci.

Czyli kto płaci, wszyscy… Pan płaci, Pani płaci i ……. też płaci.

No i na koniec, nie polecam korzystania z usług agencji nieruchomości o nazwie DOMLEX z ulicy Kramarskiej w Poznaniu a tym bardziej umawiać się z „agentką” o imieniu Agnieszka z dwojgiem nazwisk.

Jak wiele się zmieniło

Internet jest jednym z najbardziej dynamicznie rozwijających się „rzeczy” na Świecie. Tego chyba nie da się ukryć.

Jak bardzo się zmienił od 2001 roku można się dowiedzieć dzięki Firmie Google, która umożliwiła pod adresem http://www.google.com/search2001.html przejrzenie wyników z tego roku.

Jak myślicie jak wyglądały wyniki na „pozycjonowanie” ?

Możecie je sobie obejrzeć – pozycjonowanie.

Jakoś tak pusto i nie branżowo – nieprawdaż? Jak widać mimo, że samo pozycjonowanie stron było już wykorzystywane (via PR, meta + nasycenie) to samo słowo nie było w Polsce miało zgoła odmienne znaczenie.

To może sprawdźmy co tam było na Świecie.

Pierwszy ogień SEO i ojej na pierwszym miejscu „Sponsors for Educational Opportunity” :)

Hmm, to może Search Engine Optimization – wreszcie widać coś branżowego :) Cieszy mnie to niezmiernie :)

Szukamy dalej SEM – hmm „Society for Experimental Mechanics” nie jest tym co szukamy :)

Na szczęście ponownie, po rozwinięciu skrótu jest już lepiej Search Engine Marketing.

W tych ostatnich wynikach można zauważyć „Search Engine Positioning”, ciekawe ile osób wie, że tak określało sie kiedyś to co teraz nazywamy SEO.

Tak naprawdę to dalej powinniśmy mówić i pisać SEP a nie SEO, zwłaszcza w Polsce.

Dlaczego?

W Polsce 99% to pozycjonowanie czyli SEP a nie optymalizacja pod wyszukiwarki czyli SEO.

Polecam każdemu popatrzeć jak wyglądały SERPy na interesujące frazy. Po przejrzeniu przeze mnie kilkunastu stwierdzam, że zmiana warty w TOPie nastąpiła znaczna a strony, które wtedy „królowały” odleciały w niebyt lub po prostu nie istnieją.

Ciekawe jak obecne wyniki będą wyglądały za 7 lat. Coś się boję, że nie będzie dobrze obserwując co wyczynia nasza kochana Firma karmicielka….