QlWeby i ich koniec
Jak to często bywa szukając jednej rzeczy znajduje się inną.
Dziś przeszukując moje notatki dotyczące pozycjonowania, natrafiłem na stary zapomniany test, jaki zrobiłem poprzednim roku.
Test miał, na celu dodanie strony w ciągu jednej sesji do maksymalnej ilości katalogów a zarazem miał sprawdzić niepubliczną dodawarkę jaka została mi udostępniona.
W dniu 19 stycznia 2006r. dodałem, mój katalog do kilku tysięcy QlWebów. Dodawarka zanotowała 427 „sukcesów” przynajmniej w jednej podkategorii.Podczas dodawania celowo w opisie popełniłem błąd, użyłem „słowa”, na które nie było wtedy żadnych wyników w Google – „umieszść”.
Dlaczego o tym wspominam?
Dziś, tak przy okazji, sprawdziłem jak to wygląda i niestety zastałem „pobojowisko”.
Na palcach chyba jednej ręki, w wynikach wyszukiwania, można policzyć strony, które nie są w wynikach uzupełniająch.
Pisałem już o tym wiele razy na PiO i poruszałem tą sprawę w dyskusjach „on-line”.
QlWeba nie zabiły żadne celowe działania naszej panującej wyszukiwarki, tylko lenistwo i brak dbałości o swoje katalogi ludzi stawiających na ilość a nie na jakość. Wiele takich stawianych na szybko katalogów nie było linkowanych, a jak były to często miały tylko linki ze spisu Mara oraz/lub kilkunastu/kilkudziesięciu innych katalogów.
Gdy nagle pojawił się mechanizm SI nastąpił „efekt domina” i powoli wyparowywała jakakolwiek moc pozycjonowania, jakie miały wpisy.
Straszenie na oficjalnym blogu Google, że takie pozycjonowanie stron jest „be”, dobiły i tak już konający skrypt. Masowe usuwanie, jakże pomysłowego (ojoj), „zaplecza pozycjonera” (hehe) pogłębiło jeszcze efekt – kolos upadł, bo nikt tak naprawdę się tym nie przejmował.
IMHO to samo spotka prędzej czy później „precle”, które i tak już chyba umierają, bo „zapał minął”.
Ale co mi tam :), choć katalogi używałem, do precli mam totalnie obojętny stosunek i ich nie używam.
Co innego pozycjonowanie stron, poprzez presell page ale to już inna bajka…